Menu

default_mobilelogo

„M*

Magda odnotowała przepis na film dla młodzieży:

 Rozwód / konflikt rodziców = samotność = nielubienie przez klasę (alienacja) = internet = samobójstwo / zabójstw() / gwałt wczesna ciąża.

Wybuch rodziny nuklearnej uruchamia cały łańcuch. Nawet popkultura przeciwko niej. Uh.

To co? Idziemy na lody?

Dziewczyny poszły, ale na początek udawały, że nie chcą jeść lodów, bo mają dużo kalorii. To znaczy Julka zaczęła, a Oliwka to podchwyciła. Niestety wymiękły, kiedy Magda wzięła sobie trzy gałki z polewą. Normalnie by tyle nie zjadła, ale musi dawać dobry przykład. Ostatecznie dziewczyny przegrały walkę ze smakiem i zamówiły po dwie w słodkim wafelku. Oliwka truskawkę i czekoladę, Julia cynamon i malinowe z mascarpone. Później zaczęły się chichrać z nie wiadomo czego i robić zdjęcia tym lodom.

Ogólnie Magda nie zazdrościła im wieku, bo mieć piętnaście lat to jak mieć przed sobą perspektywę przynajmniej pięciu łat uporczywych zaburzeń urojeniowych, których nie da się niczym wyleczyć. Kompleks wyrasta na kompleksie i tylko co bardziej gruboskórni nie czują się jak gówno. Albo przynajmniej dobrze udają. Zapamiętujesz dokładnie każdą uwagę na swój temat i odtwarzasz ją w samotności, interpretując na sto sposobów.[1]

Brudny Harry i Drzewo Szczęścia

„Brudny Harry Potter razem z braćmi i siostrami mieszkał dokładnie naprze-ciwko stróżówki po drugiej stronie bramy, w mieszkaniu, które w żaden spo-sób nie nadawało się do tego celu. Po prostu był to jeden duży pokój, który dawno, dawno temu był suszarnią, i jeden malutki pokoik, który kiedyś był pralnią, a teraz udawał kuchnię. A do łazienki trzeba było wychodzić na korytarz, iść do samego końca i na dodatek zejść parę stopni w dół. Bo osiedle przy Łopianowym Polu było bardzo, bardzo stare — choć nie tak bardzo jak domek Czarownicy, który stał od zawsze na swojej kamiennej podmurówce, przyklejony do podwórza. W łazience była ciepła woda, ale na korytarzu bywało tak zimno, że Brudny Harry Potter często po prostu rezygnował z mycia, podobnie jak jego siostry i bracia. Pani pielęgniarka gniewała się na niego podczas badań i raz nawet wezwała do szkoły mamę Harry'ego. Oczywiście nic to nie pomogło — bo mama po prostu nie przyszła, pewnie dlatego, że wstydziła się pachnącej, biało-różowej pani pielęgniarki, która zawsze miała pięknie polakierowane paznokcie i wyglądała, jakby przed chwilą wyszła od fryzjera. A mama Harry ego pracowała w Zieleni Miejskiej i nigdy nie mogła domyć rąk, które były szorstkie i popękane jak kora drzewa. Bracia siostry Harry'ego byli bardzo mali •i to on codziennie rano odprowadzał ich do przedszkola”[1].

„Cząstki i atomy zachowują się dość dziwnie – zaczął. Dowodzi tego słynne doświadczenie Younga. Podczas eksperymentu naukowcy wystrzelili atom w kierunku dwóch małych szczelin w ścianie.[…]

Okazało się, że w trakcie eksperymentu atom czasem przelatuje przez lewą szczelinę, a czasem przez prawą, ale kiedy nikt akurat nie patrzy, cząstka atomu przenika przez obie szczeliny jednocześnie. Norma zadaję tacie pytanie, a on zmienia je w odcinek programu telewizyjnego.

- Naukowcy wysnuwali przeróżne hipotezy, próbując zrozumieć, dlaczego jeden atom może znajdować się w dwóch miejscach jednocześnie – kontynuował tata. – Niektórzy fizycy kwantowi uważają, że jest to dowód na istnienie światów równoległych. Twierdzą, że wszechświat  - świat, w którym mieszkamy – jest po prostu jednym z nieskończonej liczby uniwersów. Ilekroć nasz świat wybiera, czy atom przejdzie przez lewą czy prawa szczelinę, dzieli się na nowe światy równoległe, w których każda z tych ewentualności rzeczywiście się wydarza. […]

„Niewykluczone, że zabiłem trzech moich najlepszych przyjaciół. Niewykluczone, ponieważ opinie w tej kwestii są dość podzielone”[1]

„Niekiedy na kilka sekund zapominam, że odeszli. Na przykład, gdy słyszę w szkole o zbliżającej się imprezie czy próbach do nowego przedstawienia. Kiedy czytam o nadchodzącej premierze filmu lub gry komputerowej. Chodzi o sytuacje, które zwykle przeżywaliśmy wspólnie. Pojawia się iskra ekscytacji. Pojawia się i niemal natychmiast znika, wyparowuje, jakby  powietrze miało większe prawo do mojego szczęścia niż ja sam. Ktoś mógłby się spodziewać, że wraz z upływem czasu, rosnącym dystansem do ich śmierci takie chwile będą mnie spotykać coraz rzadziej. Tymczasem w miarę jak lato ustępuje przed naporem jesieni, przydarza mi się to coraz częściej.

Słyszałem, że osoby tracące jakąś kończynę odczuwają tak zwane bóle fantomowe - nieistniejąca ręka czy noga piecze ich, swędzi, jakby ciało zapomniało o amputacji.

Ja żyję z trzema takimi fantomami”[2].

„Jest jeszcze jedna rzecz, której Hana nie rozumie: myślenie o chorobie, lęk, czy nie odziedziczyłam ku niej jakieś skłonności – to wszystko, co mi zostało po mamie. Choroba to wszystko, co o niej wiem. To łączące nas ogniwo.

Bez tego nie mam nic.

Nie chodzi o to, że nie mam żadnych wspomnień o niej. Mam, i to naprawdę dużo, biorąc pod uwagę, jaka byłam mała. Pamiętam, że gdy padał śnieg, wysyłała mnie na zewnątrz z garnkami, żebym je nim napełniła. W domu polewałyśmy zebrany śnieg syropem klonowym, obserwując, jak niemal natychmiast zastyga w bursztynowe cukierki, słodkie, filigranowe pętelki, niczym jadalna koronka. Pamiętam, jak uwielbiała mi śpiewać, gdy uczyła mnie pływać na plaży przy Eastern Promenade. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jakie to dziwne. Inne matki również uczą dzieci pływać. Inne matki również wrzucają je do wody, smarują im skórę kremem z filtrem, żeby się nie poparzyły, i robią wszystkie inne rzeczy, które powinny robić matki, jak zostało to określone w rozdziale o rodzicielstwie w Księdze SZZ.

Ale z całą pewnością nie śpiewają.

„Poczułam niepokojący chłód. Gdzieś tam w syndykacie ktoś dotknął mojego ciała. — To walka, której nie możesz wygrać. Nie okaleczaj syndykatu, moja śliczna — powiedział miękkim głosem. — On nigdy nie miał być maszyną do zabijania, z kolei zarządzanie nie jest twoją mocną stroną. Nie popadaj w skrajności. Jedyne, czego wszyscy w Archonie chcemy, to chronić ciebie. Ciebie i twój cudowny dar. Jeżeli musimy odciąć ci skrzydła, aby powstrzymać cię od rzucenia się w ogień, mech tak się stanie. — Wyciągnął dłoń. — Chodź do nas, Paige. Chodź do mnie. Możemy tego wszystkiego uniknąć. Zaskoczył mnie. Wiedzieliśmy o tym obydwoje. Ale jeżeli wydawało mu się, że mnie przestraszy, to będzie się musiał bardziej postarać. Kolejny dreszcz. Poczułam, że wypadam z podświadomości obcego, że wracam w objęcia zaświatów. — Prędzej spłonę żywcem — odrzekłam.

„Umarła przy moich narodzinach - powiedziałam. Czując, że głos mi się łamie, parłam dalej. Dopóki mówiłam, nie groziło mi, że się rozpłaczę. - Miała dziewiętnaście lat. Tu właśnie chodziła, gdy diagnozowano u niej AZP. Do Theden. Z tego powodu ją wywalono. I Lux chyba musiał o tym wiedzieć, prawda? Miał to w jej dokumentacji medycznej. Czemu więc próbował odwieść mnie od pisa-nia pracy o AZP? Co jeszcze Lux postanowił przede mną ukrywać?

- Lux nie może niczego postanowić, Rory - zaprotestował North. - Lux to aplikacja działająca według algorytmu napisanego przez programistów po tym jak biznesmeni podszywający się pod specjalistów od nauk społecznych zdecydowali, że „zoptymalizują" społeczeństwo, sprawiając, by żyło mu się bardziej bezproblemowo.

- Niech będzie, tylko ten algorytm ustalił, że istnieje sześcioro ludzi zdolnych w jakiś sposób zmienić moje życie w chaos. To niesamowite, North. Naprawdę przeraźliwie niesamowite. Kim są ci ludzie i co ma do tego czegoś moja grupa krwi? Na moim miejscu nie chciałbyś się dowiedzieć? - Jasne, ale... Złapałam go za ramię. - Zrób to więc. Przesuń je na listę szans. Lux jest tak zaprogramowany, żeby kierować człowieka w stronę jego szans, prawda? Jeśli więc ci ludzie są na szczycie listy, to...”[1]

„Mam siostrę, która nie żyje. Mówiłam już o tym?

Mówiłam, tylko że nic pamiętacie, nie zrozumieliście szyfru.

Moja siostra miała na imię Helena. Helena i Ma-tylda. Wszyscy zawsze twierdzili, że jesteśmy swoimi przeciwieństwami. Noc i Dzień, takie słowa najczęściej padały. Ja jestem ta młodsza, ale mimo to wydaje mi się nie w porządku, że Helena umarła pierwsza.

Umarła rok temu, ale mnie czasami się zdaje, że to było pięć minut temu. W niektóre ranki jest nawet tak, jakby w ogóle nic się nie wydarzyło. Przez sekundę jestem skołowana, a potem wszystko do mnie wraca. I dzieje się znów”[1].

„Dlaczego jeden człowiek wpycha drugiego człowieka pod pociąg? Czy to coś znaczy dla niego, tego wpychającego? Odpowiedzią większości ludzi jest szaleń Głosy demonów podpowiadające mu, co ma robić, ja pytam, jakim cudem uciekł. To jakaś paranoja. Dwaj mężczyźni z dworca kolejowego zeznali, że próbowali go złapać, ale im się wymknął. Po prostu ją popchnął i zwiał. Policjanci mówią, że to nagminne.

Moim zdaniem ten mężczyzna naprawdę zniknął tuż po tym, co zrobił. Jakby miał tylko jedno zadanie do wykonania na Ziemi. Zabić Helenę. Później nie po zostało mu nic innego, jak rozwiać się w powietrzu”[2].